Pamiętacie kiedy nagrałem tę sesję? W listopadzie, kiedy jeszcze się spodziewałam, wszystko działo się tak szybko i chaotycznie, że czekało na dysku aż do teraz. Czułam się jak ten świstak, który siedzi i zawija swoje sreberka... bez końca. Owszem, spodziewałem się tego, ale ba! Wiedząc, ile rzeczy zaniedbałem przed porodem, nastawiałem się na gorszą sytuację. Nietrzymanie mistrzowskiego poziomu codzienności zawsze będzie wytrącać mnie z równowagi i powodować, że sen z powiek (na który i tak już cierpię) spędzać mi będzie to, co robię. Ale przejdźmy do rzeczy...

Poranek. Jest zdecydowanie za wcześnie, żeby wstawać z łóżka. Byłbym zombie. Kiedy otwieram zasłony, zamiast błękitnego nieba, zielonej trawy i świecącego słońca wita mnie zmierzch i mróz. Jest około 6-7 rano. Mia właśnie została nakarmiona i przewinięta i powoli zasypia. I wtedy, ta-daaam! Wiki wstaje. Nasza Wiki, osoba, która w ciągu ostatnich 12 miesięcy nie wstała z łóżka przed 8:30, wstaje około 7 rano, zaledwie kilka minut po tym, jak udało nam się ponownie zasnąć po porannym alarmie Młodego. Kiedy budzi się trzylatek, zazwyczaj wstaje cały dom. Przyznaję, że jestem wyjątkiem i zwykle zajmuję się Mią, gdy jest jeszcze w łóżku. Ponieważ jednak czuję się winna, że nie pasuję do stereotypu uśmiechniętej mamy z reklamy płatków śniadaniowych, nie wyskakuję z łóżka, by zrobić naleśniki, a potem się kręcę. Wstaję, a następnie siadam z PS, który przygotował śniadanie.

Tak, jestem zbyt dobra w pewnych rzeczach ....

Opiekę nad Młodym przejęłam po śniadaniu, kiedy był to mój najbardziej produktywny czas. L. ogarniała poranek i Trzylatka od niedawna i tylko na luzie. Muszę przygotować ciuchy Starszej, pomóc jej się ubrać (bo jest tu Mia, nie mogę się zmusić do żądania pełnej samodzielności, bo boję się, że poczuje się odtrącona), zorganizować zajęcie na chwilę, bo... Młodsza nie śpi i trzeba ją ubrać, nakarmić i przebrać. Zazwyczaj jest koło południa, Wiki znudziła się już samodzielną zabawą. Czas więc spędzić trochę czasu ze starszym dzieckiem. Bawimy się, rysujemy i czytamy, dopóki Mia znów się nie obudzi. Patrzę na zegarek i widzę, że jest około drugiej po południu. Minęło pół dnia, a ja nic nie zrobiłem... co teraz? Oczywiście OBIAD. Każdego dnia rodzina jest w domu i trzeba podać ciepły posiłek. W drodze do strefy gotowania chwytam to, co mogę zmieścić w rękach, aby nie robić pustych kursów. Następnie wchodzę do kuchni i... łamię sobie rękę, bo nienawidzę sprzątać kuchni, zanim cokolwiek w niej zrobię. Muszę, bo właśnie skończyliśmy wieczorem pracę i nie mieliśmy czasu nawet porozmawiać o porządkach, nie mówiąc już o gruntownym sprzątaniu mieszkania. Będę - jeszcze raz - tylko! Z grubsza ogarniam. Czyszczę kuchenkę, zachwycam się zmywarką i ladą, zamiatam większe fusy z podłogi, po czym lecę do sypialni po butelki do umycia. Ścielę też łóżko, a śmieci zanoszę do pralki ....

-Maaaamoo, chce mi się pić. Dasz mi to?

Kochanie, woda jest na stole

-Ale ja chcę truskawki (jęk).

Kotku, nie możesz ich mieć, skończyły się. Musisz iść na zakupy. Pij zwykłą.

-Tatooo? No to idź do sklepu, tam nie ma wody.

Nie mogę teraz, muszę skończyć i wysłać pracę, teraz pracuję

-Mamoooo i tata nie chcą iść do sklepu, a ja chcę wodę o smaku truskawkowym i nie chcę czekać ....

Mia obudziła się, bo choć hałas to jej ulubione środowisko, w którym jest najspokojniejsza, to płacz siostry ją zdenerwował. Poleciałam, licząc na szybkie opanowanie sytuacji, po czym wróciłam do kuchni, ratować obiad, a czego nie spalić ....

Liczę, bo to ma pomóc.

-Mamooo, jestem głodny. Ale tak, proszę, teraz. Mój żołądek umrze. Mamooo...

Jem kolację, wiedząc, że w kuchni panuje bałagan, a ja jeszcze nie posprzątałam. Irytuje mnie też już poobijana zastawa i brak pasujących kieliszków, bo w zeszłym roku nie było mnie na nie stać. Posiłek przeciąga się, ponieważ trzylatek nie może przestać mówić. Ponieważ z noworodkiem wszystko w domu może ciągnąć się w nieskończoność, można się spodziewać, że po przebudzeniu zostanie przerwane przez ciągłą rutynę - karmienie, odbijanie, przewijanie... Tym cudownym sposobem, już po obiedzie potrzebuję drzemki, przez którą Młodszy błaga o oglądanie książki, usypiam Młodszego, po czym siadam na kanapie, przy komputerze, w nadziei, że w końcu coś napiszę... i zasypiam w połowie zdania! Tak, zasypiam w połowie zdania!

Każdy, kto mnie zna, wie, że chodzę jak zombie, kiedy się nie wyśpię. Wyłączam się również w ciągu dnia, jak króliczek Duracell. Nie mogę pić kawy ani Redbulla, chyba że jest mi podawany dożylnie lub w dużych ilościach. Zawsze budzę się późno i jestem przerażony, gdy widzę, że Wiki również budzi się po zaśnięciu. (A jest już po 17:00)... Zawsze jestem głodny po przebudzeniu z drzemki. Idę do kuchni i jem, wciąż półprzytomny. Co się wtedy dzieje? To co zwykle - karmienie, odbijanie i rozpieszczanie... Spoglądam na zegarek. Jest już po szóstej. Zerkam na zegarek.

Zbieramy Gwiazdy do kąpieli, ogarniamy szybki obiad (który, jak to obiad, wlecze się w nieskończoność), po jedzeniu ogarniam jeszcze Mię i L. ogarniam mycie zębów itd. Zbieramy Gwiazdy do kąpieli, ogarniamy szybki posiłek (który, jak to z obiadem, wlecze się w nieskończoność), po jedzeniu ja jeszcze ogarniam Mię, a L. ogarnia mycie zębów itd. Po Wiki obie mają spać, ale kurcze.... Po 20:00 Wiki nadal nie śpi i ma oczy wielkości niklu. Nie chce spać po popołudniowej drzemce. Postanawiam obejrzeć program telewizyjny i pozwolić trzylatce podrapać się trochę dłużej. Gdy już miałem położyć Wiki spać, obudziła się Mia. Wracamy więc do początku - butelka, podskakiwanie na podłodze, rozpieszczanie, przytulanie. Kiedy ja skupiam się na Młodszej, Starsza dalej koloruje. Kiedy kładę Mię na podłodze, Wiki chce, żebym dokończyła stronę .....

Jest godzina 23. Młodsza, która powinna spać, leży obok mnie i wpatruje się we mnie oczami wielkimi jak pięciodolarówki. Po drugiej stronie L. czyta Starszemu bajkę. Ja siedzę na środku z komputerem i wielką nadzieją, że napiszę coś sensownego. Kończą czytać opowiadanie.

-Kołysanka?

-Wiki Nie będę dzisiaj żebrać. Muszę iść do pracy...

-Ale mamusiu, bez kołysanki nie zasnę i chcę, żebyś mnie przytuliła ....

Daję młodsze dziecko L., ponieważ starsze musi się mocno przytulić i posłuchać kołysanki. Daję młodsze dziecko L., ponieważ starsze dziecko musi się mocno przytulić i posłuchać kojącej kołysanki. Nie lubię, gdy czuje się mniej ważna. Rozglądam się po mieszkaniu i widzę "listę rzeczy do zrobienia", niedokończony wpis i na wpół obrobione zdjęcia. Łzy napływają mi do oczu, bo wiem, że jutro nie będę miała energii, by to wszystko posprzątać. Nie mam energii na nic. Wszystko czego chcę to 10 minut z L., albo chociaż 10 minut. Ale wiem, że zasnę, zanim skończy pisać ostatniego maila.

sukienka -

Zdjęcie #SONYA77

Ten styl życia jest wyczerpujący, mimo że jestem szczęśliwy. Łapię się na tym, że każdego dnia przed snem zapisuję jedno wspomnienie z mojego projektu 366 dni. Nie chodzi o liczbę zadań, ale raczej o to, że ciągle robimy coś bez planu, a pod koniec dnia czujemy się, jakbyśmy nic nie zrobili. To tak, jakbyśmy biegali w kółko, zamiast dotrzeć do celu.

Wiem, że to tymczasowe. To prawda, że przez chwilę (nie minęły nawet 3 tygodnie) nowe dziecko w domu może wywrócić do góry nogami już wypracowany system. W domu, w którym potrzeby dzieci są zawsze na pierwszym miejscu. Wiem, że nie jestem stworzona do bycia gospodynią domową czy pełnoetatową matką. Potrzebuję własnej przestrzeni, by zachować zdrowy rozsądek. Poświęcenie kilku miesięcy mojego życia na bycie "tylko mamą" nie jest dla mnie opcją. Jest wiele powodów, ale dziś nie będziemy o nich rozmawiać. Dziś czas ogarnąć codzienność, bo inaczej nie będę w stanie zebrać myśli. Mam wiele ważnych przemyśleń i wniosków, którymi chcę się podzielić.

Nie do końca wiem, jak to zrobię i muszę to zaplanować. Potrzebuję planu zarządzania czasem, zanim go stworzę. Czuję, że tracimy równowagę i wiem, że ważne jest, aby zrobić to dobrze w codziennym życiu. Proszę o wybaczenie, jeśli mimo moich dobrych chęci, a nawet czasem zapowiedzi na facebooku, blog jest pokryty pajęczynami. Pewnie znowu zasnęłam przy klawiaturze. Przy okazji chętnie posłucham, o czym chcielibyście tu poczytać. Co z outfitami i trendami na wiosnę-lato? A może o drugiej ciąży? Cięcie cesarskie, wybór szpitala, prywatna sala czy nie, pierwsze tygodnie, co było hitem wyprawki?

Pomożecie w tej burzy mózgów?